sobota, 3 listopada 2012

Larry - One shot

Hej :D Wiem, że dawno nie wstawiałam rozdziału, ale jestem w trakcie pisania, więc w miarę możliwości postaram się dodać jak najszybciej. Dawno temu napisałam tego krótkiego one shota i tak sobie pomyślałam, że może ktoś będzie miał ochotę przeczytać. Mam nadzieję że się spodoba ... :P 

____________________________





Harry: 

Siedziałem na łóżku z podkurczonymi nogami przeglądając zdjęcia na aparacie fotograficznym. 
Starałem się być silny, udawać że nic się nie stało, lecz to jest trudne. Wspomnienia wracają z każdą chwilą. Pierwsze spojrzenie, pierwsza rozmowa. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że połączą nas w zespół. Pamiętam jakby to było wczoraj – wspólnie czekaliśmy na ogłoszenie wyników niemal płacząc ze zdenerwowania. Czas tak szybko leciał. Nasza przyjaźń była coraz silniejsza. Razem wydurnialiśmy się, jeździliśmy na narty, robiliśmy sobie głupie zdjęcia... Pamiętam ten moment, kiedy przed naszym występem w X- factorze napiliśmy się oranżady, a potem na scenie obaj dostaliśmy czkawki. Uśmiechnąłem się mimowolnie. To były najpiękniejsze chwile w moim życiu, szkoda tylko że tak późno je doceniłem. Każde zdjęcie o czymś mi przypominało. Na chwilę zatrzymałem się dłużej przy jednej fotografii. Wyglądaliśmy jak dzieciaki – Lou jeszcze starannie ułożone włosy, ja krótkie mocno kręcone loczki... On stał oparty o ścianę wpatrując się we mnie zdenerwowanym wzrokiem. Pamiętam to dokładnie. Wtedy właśnie powiedziałem mu, że go kocham. Powiedziałem, że jest dla mnie najważniejszy i że nie obchodzi mnie to co powiedzą inni. Tak było. Kochałem go nad życie. Nadal kocham. Po moim policzku spłynęła gorąca łza. Czasem się nie kontrolowałem. Patrzyłem na niego czułym wzrokiem na koncertach, czy czasem złapałem go za rękę. Ludzie odbierali to jako żart. Może to i lepiej... Zamieszkaliśmy razem, gdyż nie byłem jeszcze na tyle dorosły by mieszkać sam. Co wieczór mogłem zasypiać w jego ramionach, z poczuciem że już na zawsze będziemy razem. Robiliśmy się coraz sławniejsi – więcej koncertów, wydanie pierwszej płyty, masa fanów, spotkania z osobistościami... To wtedy ją poznał. Na początku to była „ tylko znajoma '', więc nie przejmowałem się tym. Lecz coraz częściej zaczynał się z nią spotykać. Oddalał się ode mnie. Oddalał się od nas wszystkich, od całego zespołu, a przybliżał coraz bardziej do niej. Tak, to ona mi go zabrała. Zabrała mi wszystko co miałem. Mój sens życia. Lou zrobił się zupełnie inny. Zaczął mnie unikać, a gdy chciałem z nim porozmawiać starał się wymyślić jakąś wymówkę. Miałem tego dość. Miałem dość patrzenia na to jak go tracę, jak on mnie odrzuca. Nie chciałem przez całe dnie siedzieć sam w domu wypłakując się w poduszkę kiedy on świetnie się bawił z Eleanor. Nigdy nie była dla mnie miła. Wiedziała, że nas coś łączyło. Gdy tylko skończyłem 18 lat skorzystałem z okazji i wyprowadziłem się. Mówił, że nigdy się nie zmieni, że nigdy nie dorośnie. Kłamca. To już nie jest ten sam Lou, chłopak w którym się zakochałem. Czemu nie zwraca uwagi na naszych fanów? Czemu nawet dla nas jest oziębły? Nie chcę być mięczakiem. Nie chcę żeby on miał satysfakcję z tego że cierpię. Staram się to ukryć, chodzę na imprezy, udaję że jest mi to wszystko obojętne. Często szukam szczęścia u modelek i innych idealnych kobiet. Szukam miłości, lecz nigdzie jej nie znajduję. Żadna dziewczyna nie jest w stanie sprawić bym czuł się tak jak wtedy gdy miałem go. Te wspomnienia za bardzo bolą. Przełknąłem łzy przez zaciśnięte gardło. Myślałem że One Direction będzie wieczne. Myślałem, że na zawsze już będziemy przyjaciółmi. Jakie to śmieszne, że jedna osoba może tak łatwo wszystko spierdolić. Krztusząc się łzami otworzyłem okno. Zimny wiatr delikatnie drażnił moje gorące od łez policzki. Na dworze panowała grobowa cisza. Chwyciłem aparat w ręce ostatni raz spoglądając na nasze zdjęcie, po czym z całej siły wyrzuciłem go na ulicę. Usiadłem na parapecie , tak że moje nogi swobodnie zwisały wzdłuż murów domu. Zamknąłem oczy. Nic się teraz dla mnie nie liczyło. Chciałem zapomnieć. Chciałem móc wymazać wszystkie wspomnienia. Tak jakbym nigdy go nie poznał. Szlochałem coraz głośniej, a moje ramiona unosiły się w rytm płaczu. Nieświadomie przechyliłem się do przodu. Nie zdążyłem złapać się parapetu. Nie zdążyłem nawet zareagować. Nie chciałem tego. Mocno zacisnąłem oczy szykując się na ból . - Kocham Cię Louis – wyszeptałem uderzając głową o mokry asfalt. 

poniedziałek, 22 października 2012

Rozdział 3

Hej :P Sorki że tak dawno nie dodawałam rozdziału, ale miałam totalny zastój weny ;( Ale ten za to jest dosyć długi, więc mam nadzieję że nie macie mi tego za złe xD Oczywiście jeżeli wgl ktoś to czyta ;) I bardzo was proszę, komentujcie, to mnie strasznie motywuje :D Mam nadzieję że ten rozdział się spodoba! Miłego czytania Xxx

______________________________________


Ze słodkiego snu wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi.
- Niall ! Otwieraj ! Za pół godziny wyjeżdżamy ! - krzyczał tata. Spojrzałem na zegarek. 7 rano. Przetarłem zaspane oczy i rozejrzałem się po pokoju. Było jeszcze dość ciemno, ale dało się dostrzec, że w pomieszczeniu panował bałagan. Pośród porozrzucanych ubrań stała walizka. Zwlokłem się z łóżka i włożyłem na siebie pierwsze lepsze ubrania. Nie mogłem uwierzyć w to, że tak łatwo się poddałem. Jestem takim frajerem. Przekręciłem kluczyk w drzwiach. Chwyciłem torbę i przeleciałem pokój wzrokiem, zastanawiając się, czy aby na pewno wszystko wziąłem. No tak. Telefon. Leżał w kącie raczej w nie najlepszym stanie. Rozpadł się prawie doszczętnie. Nie zastanawiając się długo, wyjąłem z niego kartę sim, po czym nawet nie oglądając się za siebie, wyszedłem. W kuchni czekali już na mnie rodzice. Tata rzucił mi gniewne spojrzenie.
- Jedz śniadanie i idź do samochodu. I żeby było jasne, nie chcę żadnych akcji. Pojedziesz z nami czy tego chcesz czy nie chcesz. - powiedział ozięble. Gardło mi się zacisnęło. Wiedziałem że zbiera mi się na płacz, więc szybko odwróciłem głowę, by w razie czego, rodzice nie widzieli moich łez. Nie chciałem jeszcze bardziej ich wkurzyć. Głęboko odetchnąłem i podniosłem rękę do twarzy, by przetrzeć lekko mokre już oczy. Tata wziął moją walizkę, którą postawiłem pod ścianą i poszedł ją zapakować do auta.
- Zrobiłam Ci kanapki - powiedziała cicho mama. Było słychać, że jest jej ciężko. Wiem, że bardzo ją rozczarowałem. Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem.
- Przepraszam - wyszeptałem jej we włosy. - Nie chciałem żeby to tak wyszło. - Trwaliśmy jeszcze chwilę w tym uścisku
- Lepiej jedz i idź już - powiedziała odrywając się ode mnie. Spojrzałem na talerz pełen jedzenia. Szczerze mówiąc byłem bardzo głodny. W minutę pochłonąłem całą jego zawartość. Rozejrzawszy się ostatni raz po pomieszczeniu wcisnąłem na siebie białe buty i założyłem raybany, po czym szybkim krokiem ruszyłem w stronę samochodu.
- Niall, zaczekaj! - usłyszałem znajomy głos. Powoli odwróciłem głowę. - Dlaczego nie odpisywałeś na smsy? Martwiłem się ! - Mocno wtulił się we mnie.
- Co Ty tu robisz?! - dość zdziwiony oderwałem się od Harrego
- Przyszedłem się pożegnać - wpatrywałem się w niego z niedowierzaniem - Będę tęsknił... - spuścił głowę po czym wybuchnął śmiechem. Stary, dobry Hazz. Bez wątpienia zawsze mogłem na niego liczyć.
- Chodź tu debilu ! - rozłożyłem szeroko ręce - Horan Hug?
- Horan Hug! - chłopak wziął rozpęd i z całej siły wpadł w moje ramiona. Lekko się zachwiałem, a już po chwili leżałem na ziemi.
- Hazza złaź! Jesteś ciężki ! - próbowałem zepchnąć wiszącego nade mną chłopaka.
- Miłego wyjazdu życzę - wyszeptał, lekko pochylając się nad moją twarzą. Czułem jak jego gorący oddech drażni moje policzki. - Pffffff ! - wybuchł śmiechem prosto w moją twarz
- Spadaj ! - zepchnąłem go na trawę sam otrzepując się z ziemi. - Zobaczysz, na pewno będę się zajebiście bawił ! Znajdę sobie jakąś laskę i wtedy będziesz mi zazdrościł !
- Haha już to widzę jak Ty Horan wyrywasz panienki! - wybuchnął kolejną salwą śmiechu
- Idiota ! - rzuciłem się na niego i zacząłem go łaskotać
- Niall ! Chodź już ! - usłyszałem głos mamy. Obaj wstaliśmy z ziemi.
- Do zobaczenia. Dzwoń czasem... - Harry ostatni raz mnie objął, po czym posłał mi ciepły uśmiech i ruszył w przeciwną stronę.
- Do zobaczenia - wyszeptałem, choć wiedziałem że i tak mnie nie usłyszy. Odprowadzałem go wzrokiem do czasu aż zniknął mi z oczu.
 

*               *             *


Ze snu obudził mnie mocny wstrząs. Rozejrzałem się naokoło. Po samolocie przechadzały się stweardessy oznajmiając nam że lot dobiegł końca. Zaspany przetarłem oczy. Byliśmy na miejscu. W pośpiechu zapakowałem wszystkie luźne rzeczy do torby i zacząłem przeciskać się przez tłum do wyjścia. Na zewnątrz panował upał. Zupełnie inaczej niż w Londynie. Razem z rodzicami szybko przeszliśmy potrzebne kontrole, odebraliśmy walizki i wsiedliśmy do autobusu, który miał nas zawieść do hotelu. Całą drogę spędziliśmy w milczeniu. Nie miałem najmniejszego zamiaru rozmawiać z rodzicami po tym, co mi zrobili. Nie miałem na to nerwów. Nasz hotel był dość oddalony od centrum, ale mimo wszystko było widać z balkonu wieżę Eiffla. Zawsze chciałem ją ujrzeć. Ale teraz? Szczerze mówiąc nie za bardzo mnie interesowała. Przypominało mi się, że moi przyjaciele są gdzieś tam w Londynie i z pewnością dobrze się bawią. A ja muszę tu gnić i '' podziwiać widoczki ''. Gdy tylko wszedłem do mojego pokoju rzuciłem walizkę na ziemię i usiadłem zmęczony na łóżku. Był wieczór, ale na dworze było jeszcze jasno.
- Idę się przejść - rzuciłem do mamy kierując się w stronę drzwi
- Jak to przejść? Nie znasz okolicy, jeszcze się zgubisz! - oburzyła się
- Nie jestem już dzieckiem - nie czekając na odpowiedź, wyszedłem z apartamentu. Na ulicy roiło się od ludzi mówiących po francusku. Niestety nie rozumiałem ani słowa. Na co ja liczyłem? Że wyrwę jakąś francuską dupę? Nawet nie dam rady do nikogo zagadać. To będzie większa masakra niż myślałem. Szedłem przed siebie rozglądając się naokoło. Pełno sklepów, supermarketów i innych takich. Usiadłem na ławce obok jakiegoś spożywczaka i zacząłem przyglądać się ludziom przechodzącym obok mnie. Nic nadzwyczajnego. Znudzony wyciągnąłem z kieszeni starą cegłę, którą zdążyłem zabrać tacie i przełożyłem do niej moją starą kartę. Bez większego zastanowienia wybrałem numer Harrego.
- Halo?
- Harry ! - zawołałem entuzjastycznie słysząc zachrypnięty głos przyjaciela.
- Już dzwonisz? - spytał zdziwiony
- Przyjechaliśmy jakąś godzinę temu i strasznie mi się nudzi... Opowiadaj co tam u was!
- Wiesz jaka bk! Liam dzisiaj zrobił ... - Szczerze mówiąc już go nie słuchałem. Moją uwagę przykuła grupka ludzi wychodzących ze sklepu. A właściwie pewna dziewczyna. Długie brązowe włosy wydawały się lśnić w słońcu. Było z nią też trzech chłopaków . Zawzięcie o czymś rozmawiali... Oczywiście Francuzi, a jakże by inaczej. Patrzyłem tylko jak zahipnotyzowany.
- Nate zamknij się! Nie mam najmniejszego zamiaru Ci przypominać że jestem o wiele silniejszy ! - Warknął wyższy chłopak do swojego kolegi. Zaraz zaraz... Anglicy?!
- Eee, sorki Hazz, mama mnie woła muszę spadać - rozłączyłem się z przyjacielem, po czym bez większego zastanowienia podszedłem do grupki przyjaciół. - Em... Wiecie może która godzina? - wymamrotałem z krzywym uśmiechem na twarzy. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy i spojrzała pytającym wzrokiem na resztę.
- Dochodzi 19- odpowiedział ciemny blondyn wskazując czubkiem podbródka w stronę zegaru na wieży kościelnej.
- Aa.. tak, dzięki. - odpowiedziałem lekko zmieszany, po czym spuściłem nieśmiale  brodę.
- Też jesteś z Anglii? - zaciekawił się drugi
- Z Londynu - odpowiedziałem nieco żywiej, szczęśliwy, że mają zamiar w ogóle ze mną rozmawiać. - Właśnie tu przyjechałem... Niestety- dodałem ciszej
- Czemu niestety?! - oburzył się szatyn - Paryż jest zajebisty ! - Na jego twarzy pojawił się uśmiech od ucha do ucha, po czym spojrzał znaczącym wzrokiem, na chłopaka obok. - No i tak w ogóle, to jestem Josh - powiedział wyciągając do mnie swoją chudą dłoń. Bezzwłocznie ją ścisnąłem.
- A ja Nate - rozpromienił się drugi
- Niall - na mojej twarzy pojawił się lekki uśmiech
- Na jak długo przyjechałeś?
- Na trzy tygodnie...
- Łuhuhu, przez tyle czasu można się nieźle zabawić - zaśmiał się szatyn
- A wy do kiedy tu zostajecie?
- Do końca wakacji. - uśmiechnął się Nate. - A właściwie tylko ja i Josh... Lena i Jeremy są stąd - skinął głową na tępo spoglądających się na mnie francuzów. To tłumaczy bynajmniej to że nie odezwali się ani słowem... No trudno.
- Dobra my spadamy - rzucił ciemny blondyn - Josh, widzimy się w domu, będziemy za jakąś godzinę. - złapał dziewczynę za rękę, po czym razem z Jeremym ruszyli w przeciwną stronę.
- Mieszkacie razem? - zdziwiłem się
- To mój brat - zmieszał się szatyn. - Ale właściwie nigdy go tak nie traktowałem. Od zawsze byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. - ruszyliśmy w bliżej nie określoną stronę, a chłopak zaczął mi opowiadać o tym, że przyjeżdżają tu co roku na wakacje, o ich rodzinnym domu w Londynie i o wielu innych rzeczach. Nie odzywałem prawie wcale. Powiedziałem tylko że mam kilku przyjaciół i to wszystko. Nigdy nie lubiłem opowiadać o sobie. To takie krępujące... Zatrzymaliśmy się pod dość dużym białym budynkiem, z ładnym, zadbanym ogródkiem. Chłopak wyciągnął z kieszeni klucze i otworzył furtkę.
- Nie wchodzisz? - spytał zdziwiony widząc że stoję i patrzę tępo w przestrzeń.
- Chyba muszę iść... Już jest ciemno - powiedziałem niepewnym tonem
- Daj spokój... Nie wejdziesz chociaż na chwilę? - uśmiechnął się zachęcająco
- No dobra na chwilę - parsknąłem śmiechem, po czym ruszyłem za chłopakiem. Gdy przekroczyłem próg domu doszedł do mnie przyjemny zapach cytryny. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Było wielkie i przestrzenne, na ścianie wisiała plazma, a po całym pokoju porozstawiane były głośniki. Zapewne był to salon.
- Uu... - skwitowałem - Widzę że do najbiedniejszych nie należysz. - W domu panowała całkowita cisza więc strzelałem że nikogo oprócz nas nie było. Chłopak podszedł do barku i sięgnął ręką po otwartą butelkę cytrynówki. No, to już wiem skąd ten zapach.
- Chcesz trochę ? - wyciągnął w moją stronę szklankę. Uśmiechnąłem się pod nosem. Parę łyków mi nie zaszkodzi. Zamoczyłem usta w słodkim trunku i poczułem zalewającą mnie falę gorąca. Cicho westchnąłem. Chłopak wybuchnął śmiechem.
 - Dobre, co? - odgarnął grzywkę z czoła, po czym podszedł do wierzy hi-fi i puścił muzykę. Podszedłem do wielkich drzwi balkonowych i rzuciłem okiem na ogród z tyłu domu.
- Macie basen?! - wykrzyknąłem entuzjastycznie. Wyszliśmy na taras. Było trochę chłodnawo, ze względu na późną porę, ale nie przeszkadzało mi to. Całe podwórko było oświetlone malutkimi lampkami wbudowanymi w ziemię. Podszedłem niepewnym krokiem w stronę wody i przykucnąłem przy brzegu, by zanurzyć rękę.
- Ciepła - odwróciłem głowę w stronę Josha, który ukląkł obok mnie, i uśmiechnął się pod nosem.
- Bo ogrzewana - parsknął. Z domu wydobywały się tylko stłumione basy dość głośnej muzyki.
Przyglądałem się niewzruszonej tafli wody. Przez chwilę zapanowała pomiędzy nami cisza. Wsłuchiwałem się tylko w nasze miarowe oddechy. Już miałem odwracać głowę, gdy nagle ktoś z całej siły popchnął mnie do przodu. Nawet nie zdążyłem podeprzeć się rękoma. Zauważyłem tylko że Josh również koziołkuje wprost do wody. Moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Straciłem orientację w terenie, a gdy otworzyłem oczy zobaczyłem rozmazane cienie. Zachłysnąłem się. Kieszenie spodni nabrały wody, więc trudno mi było podpłynąć do góry. Odepchnąłem się stanowczo od dna, po czym wynurzyłem się  na powierzchnię. Moje uszy doznały szoku, słysząc głośną i przeszywającą uszy muzykę. O wiele ostrzejszą niż poprzednio.Oczy szczypały mnie jak cholera. Josh wdrapał się na murek i rzucił się na Nate'a który tarzał się ze śmiechu na trawie.
- Ty debilu ! - wybuchnął śmiechem na niby okładając go pięściami. Z tego co zdążyłem zauważyć Nate już wrócił. I przyprowadził ze sobą towarzystwo. Interesujące towarzystwo. Podpłynąłem do brzegu basenu i oparłem na nim łokcie przyglądając się wszystkim. Muzyka była naprawdę głośna, a w powietrzu unosiła się woń alkoholu i papierosów. Kilka dziewczyn w bikini wchodziło właśnie do wody, co jak najbardziej mi pasowało.
- Niall? -usłyszałem swoje imię wymawiane z dziwnym, słodkim akcentem. Nade mną stała Lena i chichotała. Miała na sobie jeansowe poszarpane szorty, które ukazywały jej długie, pięknie opalone nogi.
- Hej - uśmiechnąłem się najpiękniej jak potrafiłem, w pełni szczęśliwy, że wie jak mam na imię. Odgarnąłem mokre włosy z czoła, by poprawić swój wygląd.
- Śmiesznie wyglądasz - wydukała przez śmiech. Mina mi zrzedła. Wyszedłem z basenu i otrzepałem włosy ochlapując ją przy okazji.
- Uważaj, bo to zaraz Ty wylądujesz w basenie - zaśmiałem się
- Je ne comprends pas - rozłożyła ręce i odeszła śmiejąc się. No tak. Zapomniałem że jest francuską.
Odłożyłem szklankę na stół ogrodowy i stanąłem pod ścianą przyglądając się wszystkim. Żałowałem że nie ma ze mną chłopaków. Wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej...
- Choć dam Ci coś na przebranie, jesteś cały mokry... - Z zamyślenia wyrwał mnie Josh. Przeciskaliśmy się przez tłum ludzi skumulowanych w domu. Niebieskie światła raziły nas po oczach. Chłopak zaprowadził mnie po kręconych schodach na górę. Był tam długi, zupełnie pusty korytarz. Pokierowałem się za nim w stronę dębowych drzwi. Na środku pokoju stała perkusja. Chłopak podszedł do komody i wyciągnął z niej koszulkę i spodenki.
- Grasz ? - spytałem zaciekawiony podbródkiem wskazując instrument
- Tak - uśmiechnął się zawadiacko, rzucając zwinięte w kulkę ubrania w moją stronę. Sam wyciągnął sobie czyste ciuchy i zaczął się przebierać. Spojrzałem na zegarek. 22:30. Oj. Szybko się przebraliśmy, po czym wróciliśmy na dół. Nate podbiegł do nas i podał nam butelkę jakiejś wódki. Wzięliśmy parę sporych łyków, po czym rzuciliśmy się w tłum. Szalałem na całego. W końcu początek wakacji należy uczcić. Kieliszek za kieliszkiem. Tequila, Whisky, Sherry, Wermut, Grappa. Zawirowało mi w głowie, a obraz zaczął się rozmazywać. Złapałem się za skronie. W tłumie odnalazłem Nate'a.
- Gdzie jest toaleta?
- Na lewo od schodów. - pokierowałem się do niej, zamykając za sobą drzwi. Stanąłem przed lustrem. Wyglądałem fatalnie. Kosmyki włosów pozlepiane ze sobą, ciemne cienie pod oczami i wielkie rumieńce na policzkach. Głośno westchnąłem. Usłyszałem sygnał przychodzącej wiadomości. Zmęczoną dłonią sięgnąłem po telefon. Ups. 11 nieodebranych połączeń od mamy i kilka esemesów.

Od : mama

  Niall, gdzie Ty jesteś?! Wracaj natychmiast !




Od: mama

   Odbierz ten telefon !!!



Od: mama 

Jeżeli zaraz nie wrócisz, wezwę policję. Niall ! 
Odbierz ten TELEFON! 



Od: Hazza 

Gdzie Ty się szlajasz?! Twoja mama do mnie dzwoniła z podejrzeniem, że wróciłeś do nas jakimś powrotnym samolotem! Niall ! Bo zaraz dostanę zawału ! 


Em... No to z lekka przejebane. 00:12. Chyba czas zrywać się z imprezy. Wyszedłem z łazienki i zacząłem przepychać się przez tłum w celu znalezienia Josha.
- Muszę wracać... Mam przejebane. - skwitowałem.
- Odprowadzić Cię do hotelu?
- Nie, spoko, sam trafię.
- Nie trafisz. Jest ciemno. - upierał się
- Poradzę sobie.
- Dobra zamawiam Ci taksówkę. - powiedział, po czym wykręcił numer. Wyszliśmy na dwór i usiedliśmy na schodach wejściowych. Było strasznie zimno.
- Wiesz Josh, ojciec mnie zabije.
- Daj spokój, wejdziesz cicho nikt Cię nie zauważy.
- Dobra może i nie, ale i tak długo mnie nie było, mama pewnie umierała ze strachu... - Przyłożyłem rękę do czoła. Chyba miałem temperaturę. Siedzieliśmy jakieś 10 minut w ciszy to przyjazdu taksówki.
- Do zobaczenia - rzucił chłopak
- Dzięki - uśmiechnąłem się pod nosem, po czym wsiadłem do samochodu. Droga nie trwała długo. Góra 5 min. Wysiadłem zmęczony, po czym wszedłem do hotelu. Na palcach pokierowałem się w stronę naszego apartamentu. Cisza. Rodzice już spali. Najciszej jak potrafiłem przekręciłem kluczyk, po czym uchyliłem drzwi uważając, aby nie zaskrzypiały. W pokoju panowała ciemność. Dłonią wymacałem włącznik światła. Moje serce zamarło. Na kanapie siedział ojciec i wpatrywał się we mnie zabójczym wzrokiem.

sobota, 29 września 2012

Rozdział 2


Siema :D Dodaję rozdział 2 <3 Dzięki za wcześniejsze komentarze, mam nadzieję, że pod tym rozdziałem też się jakieś pojawią :P Następny rozdział dodam pewnie za tydzień :* Mam nadzieję że wam się spodoba :D 

_____________________________________



Przez całą resztę dzisiejszego wieczoru totalnie zlewałem rodziców. Było mi trochę wstyd po tym jak potraktowałem mamę, no ale cóż. 
Oni również zrobili mi przykrość. Od kiedy tylko wróciłem od Liama rozmyślałem nad tym co zrobić by nie pojechać na urlop z rodzicami. 
Chyba najlepszym wyjściem byłoby po prostu porozmawiać z mamą. Myślę, że mnie zrozumie. Mimo wszystko. Głęboko odetchnąłem i podniosłem się z kanapy. Już chciałem siadać do laptopa gdy nagle zaburczało mi w brzuchu. Zmieniłem więc swój kierunek w stronę drzwi. Szedłem na palcach, by nie zwracać na siebie uwagi rodziców. Na szczęście udało mi się przemknąć przez salon niezauważalnie. Stanąłem przed lodówką i zlustrowałem ją wzrokiem. Kiełbasa, mleko, ser, ciasto z przed wczoraj, masło, do połowy zjedzona galaretka, musztarda i majonez. Jednym słowem : pustka. Sięgnąłem w stronę szafki na prawo by wyjąć z niej chleb i zrobić sobie kanapkę. 
- Niall? - usłyszałem miękki i opiekuńczy głos mojej matki. Nie odezwałem się ani słowem. Nawet nie odwróciłem się w jej stronę, tylko stałem wciąż i tępo spoglądałem się na kromkę chleba którą trzymałem w ręce. Podeszła bliżej i objęła mnie ramieniem. 
- Synku, wiem że źle zrobiłam, że Ci wcześniej o tym nie powiedziałam. Wiem, że mogłeś już sobie zaplanować te wakacje, ale...
- Tak mamo. Właśnie tak było. I nie chodzi wcale o to że mi za późno powiedziałaś. Chodzi o to że ja po prostu nie chcę z wami jechać - przerwałem jej w pół słowa, od razu idąc na głęboką wodę. Moja mama wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. 
- Jak to nie chcesz ? Nie rozumiem, zawsze lubiłeś nasze wspólne wakacje ... 
- Ale to wszystko się zmieniło, mamo. Jestem coraz starszy, mam własnych przyjaciół, z którymi chciałem spędzać czas. A my ZAWSZE jeździmy razem na wakacje. I nawet nie mam okazji się z nimi spotkać. W tym roku chcieliśmy z chłopakami spotykać się naprawdę często, mieliśmy już nawet ustalone kilka wypadów. A wy wszystko zniszczyliście tym waszym wyjazdem do Francji. - uciekłem wzrokiem, by nie widzieć jej reakcji. Naprawdę bolało mnie, że musiałem jej to powiedzieć. Bolało mnie, że tak ją zraniłem. Usłyszałem jak ktoś wchodzi do kuchni.
- Co się dzieje? - spytał oschle tata 
- On ... - zawahała się chwilę - On nie chce z nami jechać na wakacje ... - wykrztusiła wreszcie
- Słucham? Co ty sobie wyobrażasz? Nie dość, że pyskujesz, to jeszcze masz czelność tak po prostu mówić, że nie chcesz jechać? Czy ty w ogóle wiesz, jak długo musieliśmy pracować na te wakacje? Na to by móc spełnić twoje marzenie i pojechać do Francji? Nie chcę nawet słyszeć że nie jedziesz. 
- Może jednak powinniśmy się zastanowić... W końcu powiedzieliśmy mu trochę za późno, a on nie jest już dzieckiem i też ma swoje plany... 
- Jeszcze go bronisz?! Maura, zastanów się. Ten gówniarz od piątej klasy męczył nas że chce do Paryża. To był twój pomysł. To ty się tak upierałaś żeby jechać. Wiec teraz nie chcę nawet słyszeć innej opcji. A Ty idź się lepiej pakuj, bo jutro wyjeżdżamy.
- Jutro?! - zapytałem zdruzgotany - Nie zdążę się spakować w jeden wieczór ! 
- Masz na to całą noc. Lepiej zacznij już teraz. - powiedział oschle po czym wyszedł z pomieszczenia. 
Mama rzuciła mi tylko przepraszające spojrzenie, po czym podążyła za nim. Byłem wściekły. Zapomniałem nawet o tym po co przyszedłem do kuchni. Pobiegłem do swojego pokoju i  rzuciłem się na łóżko. 
- Kurwa jego mać !!! - wykrzyczałem w poduszkę i zacząłem ją okładać pięściami. Gdy już wyładowałem swoją złość usiadłem bezradnie na krawędzi kanapy i spojrzałem na tablicę korkową, która wisiała nad biurkiem. Przyczepiłem do niej zdjęcia, które wyjąłem z szafki szkolnej. Nasze roześmiane twarze, przypominały mi te wszystkie cudowne chwile, które spędziłem ze swoimi przyjaciółmi. 
Po moim policzku spłynęła łza. Wyjąłem z kieszeni telefon komórkowy : ' Harry, tak bardzo was przepraszam. Wszystko zjebałem. Nie mogę z wami zostać. ' Chwilę się zastanowiłem, lecz ostatecznie zdecydowałem się wysłać. Nie czekałem nawet na odpowiedź. Schowałem komórkę z powrotem do kieszeni. Po moim policzku potoczyły się kolejne łzy. Mój oddech stał się przerywany i z trudem łapałem powietrze. Jestem takim debilem. Wszystko zniszczyłem. Już myślałem że będzie tak pięknie. Myślałem że to będą najlepsze wakacje mojego życia. Pociągnąłem nosem po czym przeczesałem palcami moje blond włosy, spod których przeciskały się ciemne kosmyki. Usłyszałem odgłos przychodzącej wiadomości, lecz nie sięgnąłem po telefon. Podniosłem się z kanapy, po czym wolnym krokiem ruszyłem w stronę szafy. Z bólem serca wyciągnąłem z niej dużą, obszerną walizkę i wywlokłem ją na środek pokoju. Zacząłem do niej wrzucać najpotrzebniejsze rzeczy : ubrania, szczoteczkę i inne duperele. Zapakowałem gitarę w pokrowiec i położyłem obok torby. Muszę przecież mieć co robić gdy będę sam gnił w hotelu. Gdy walizka była już zapakowana zapiąłem zamek i usiadłem na niej. Nie wiem czy byłem bardziej wkurzony czy smutny. Podniosłem roztrzęsioną rękę do moich palących policzków. Byłem cały rozpalony, a głowa strasznie mnie bolała. Kolejny sms. Wyjąłem telefon i przez chwilę patrzyłem na wygaszacz ekranu. Zacisnąłem zęby a po moim policzku poleciała kolejna łza. Z całej siły cisnąłem komórką w kąt pokoju. Na dworze się zachmurzyło. Ukryłem twarz w dłoniach i nieświadomie zacząłem szlochać. Ramiona podnosiły się w rytm mojego nierównego oddechu. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. 
- Kochanie? - to mama. Nie odpowiedziałem. Wstałem i wolnym krokiem podszedłem do drzwi. 
- Niall... - W jej głosie było słychać smutek. Chwyciłem za klamkę. Ręka mi drżała, byłem cały rozpalony a po moich policzkach spływały piekące łzy. Już miałem naciskać lecz w ostatnim momencie cofnąłem dłoń. Zamiast tego wyjąłem z kieszeni kluczyk i zamknąłem drzwi. 
- Synku, nie zamykaj ! Porozmawiajmy... Tak mi przykro... - nie słuchałem co mówiła dalej. Skierowałem się w stronę okna i położyłem moje gorące i spocone dłonie na zimnym parapecie. 
Wstrząsnęła mną kolejna fala płaczu. Przymknąłem moje spuchnięte powieki i spróbowałem się wyciszyć. Głęboko odetchnąłem, po czym usiadłem na łóżku. Nie miałem już siły. Położyłem głowę na poduszce i nim się spostrzegłem odpłynąłem w krainę morfeusza. 

piątek, 21 września 2012

Rozdział 1


A więc dodaję 1 rozdział :D Mam nadzieję że się spodoba. Tak dla przypomnienia, pisane z perspektywy Niallera :P Proszę komentujcie i wgl mówcie co wam się nie podoba, to postaram się poprawić ^^ No, to chyba tyle. Następny rozdział postaram się dodać w przyszłym tygodniu :* Enjoy

______________________________________

- Dzisiaj o 15 u mnie - z zamyślenia wyrwał mnie mój przyjaciel
- Hm? - zapytałem zdezorientowany, podnosząc głowę znad ławki szkolnej. 
- Chcemy z chłopakami uczcić koniec szkoły, no! Wiesz o co chodzi... - mówił bardzo cicho, mając nadzieję, że nauczycielka tego nie zauważy. 
- Niall! Liam! Z łaski swojej dajcie mi prowadzić lekcję i skończcie te rozmowy- nic nie umknie jej uwadze. Stara jędza.
- Przepraszam, już wicej nie będę - powiedziałem z udawaną skruchą. Oczywicie tak właściwie pomyślałem  " spadaj na bambus banany prostować głupia babo " , ale zachowałem to dla siebie. 
Lekcja ciągnęła się w nieskończoność. Siedziałem znużony, wsparty na łokciu obserwując wskazwki zegara, które sprawiały wrażenie, jakby wcale się nie poruszały. Myślami byłem już na wakacjach. Imprezy, dziewczyny, szalone pomysły moich przyjaciół... W to lato mam ochotę wyszaleć się na maxa. Mam ochotę najebać się do nieprzytomności, spróbować rzeczy, których nigdy bym się nawet nie odważył zrobić, wyrwać co najmniej z 10 gorących lasek i z każdą z osobna spędzić noc, zrobić pod nieobecność rodziców wielki melanż i wiele wiele innych. Przeniosłem swój wzrok na żywo gestykulującą kobietę, która zapewne tłumaczyła czego nie powinniśmy robić w wakacje... Nie wiem po co się tak produkuje, skoro i tak nikt jej nie słucha. 
- 10, 9, 8, 7 ... - usłyszałem ciche odliczanie moich przyjaciół - 6, 5, 4, 3, 2, WOLNOŚĆ!! - w tym samym momencie rozległ się dźwięk dzwonka. Wszyscy zerwali się z ławek i rzucili w stronę wyjścia. 
- No to do 15 - rzucił na odchodne Zayn. Wyszedłem na korytarz szkolny, który z minuty na minutę pustoszał coraz bardziej. Nigdzie się nie śpieszyłem. Oddychałem głęboko pozwalając, aby zapach gumy i płynu do mycia podłogi wypełnił moje nozdrza. Podszedłem do mojej szafki i przejechałem spoconymi palcami po zdrapanym lakierze. Była już dość zniszczona, ale przypominała mi o tych cudownych chwilach spędzonych razem z moimi przyjaciółmi. Obklejona różnymi naklejkami, które wyciągaliśmy z paczek po chipsach i croissantach budziła we mnie sentyment. Wyjąłem z niej wszystkie książki, ściągi, różnego rodzaju sprzęty elektroniczne, nasze wspólne zdjęcia, które robiliśmy sobie na przerwach i różne inne dziwne rzeczy. Ostatni raz omiotłem koryarz wzrokiem, po czym pewnym krokiem ruszyłem w stronę wyjścia. Pogoda była idealna. Świeciło słońce, wiał lekki, orzeźwiający wiaterek, a w powietrzu było czuć wakacyjny klimat. Droga do domu minęła mi bardzo szybko. Z uśmiechem na twarzy przekroczyłem próg mieszkania. Rzuciłem torbę w kąt i rozłożyłem się na kanapie. 
- Nie mam najmniejszego zamiaru wstawać, więc proszę mnie nie budzić - wymruczałem w poduszkę 
- Kochanie, myślałam że mi pomożesz... Mam tak dużo pracy - usłyszałem nad sobą głos mamy. Głośno jęknąłem.
- Maaamooo... - podniosłem na nią wzrok - No to co mam zrobić? - zapytałem zrezygnowany 
- Trzeba zrobić pranie, skosić trawę i posprzątać cały dom przed wyjazdem.
- Przed jakim wyjazdem? - zapytałem trochę zdezorientowany 
- To miała być niespodzianka, ale stwierdziłam, że przecież nie można przekładać wszystkiego na ostatnią chwilę... A więc jedziemy w te wakacje do Francjii. Wiem, że zawsze chciałeś tam pojechać - powiedziała wyraźnie podekscytowana. 
- Co?! Super. Zajebiście. - powiedziałem i zdenerwowany pobiegłem w stronę swojego pokoju. Nie mam zamiaru nigdzie z nimi jechać. To miały być tylko NASZE wakacje. Moje i mojej paczki. Mieliśmy spędzić je na imprezowaniu i wspólnych wypadach, a nie na zwiedzaniu Paryża z rodzinką. Wszytkie moje plany poszły się jebać. Jak najgłośniej tylko potrafiłem zatrzasnąłem za sobą drzwi. 
- Niall ! - usłyszałem wołanie mamy - Co to miało znaczyć?! Chodź tu natychmiast ! - miałem ją gdzieś. Co roku jedziemy z rodzicami na jakieś głupie wakacje. Co roku wlokę się tylko po tych jebanych zabytkach. Miałem tego serdecznie dość. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła 15. Wyszedłem z pokoju i ignorując rodziców ruszyłem w stronę drzwi frontowych. 
- Gdzie się wybierasz? - usłyszałem pretensjonalny głos taty
- Idę do Liama. 
- No nie wiem, czy Cię puszczę. Miałeś skosić trawę... 
- Nie pytałem nikogo o zgodę - odpowiedziałem oschle, po czym wcisnąłem na nogi czerwone vansy i nie odwracając się za siebie wyszedłem z domu. Nie obchodziło mnie, że mam przejebane za swoje zachowanie. Nic mnie nie obchodziło. W 15 minut znalazłem się pod domem mojego przyjaciela. 
- Niall ! - usłyszałem ciepły głos dochodzący zza moich pleców. Odwróciłem się gwałtownie. Zayn stał zaraz przy mnie wpatrując się we mnie roześmianymi oczyma.
- Przestraszyłeś mnie ! - zaśmiałem się uderzając chłopaka w ramię. Razem weszliśmy do mieszkania Li. W środku panował chaos. Wszędzie latały pióra i było słychać tłumione krzyki Harrego.
- Zostaw mnie ! Aaaa! 
- Błagaj o litość ! - stanąłem w progu salonu i tępo spojrzałem na Harrego i Louisa 
- Co wy odpierdalacie? - spytałem mierząc Lou, który usiłował " udusić " Hazzę poduszką. 
- No wreszcie jesteście ! - z kuchni wyłonił się Liam rzucając nam schłodzone piwo. Tego było mi trzeba. Usiadłem na podłodze i zamoczyłem usta w zimnym napoju. Dwójka przyjaciół nieco się uspokoiła. 
- A więc - zaczął Liam uroczystym tonem - zebraliśmy się dziś tutaj, po to by rozpocząć nasze wspólne, z pewnością zajebiste wakacje !!! 
- Taaaaaaak ! - krzyknął Zayn 
- Tylko, że jest jedna sprawa - przerwałem - Moi rodzice znów chcą zabrać mnie na urlop. 
- Jaaaaaaaa - jeknął Harry - a nie możesz wyprosić żeby ci pozwolili zostać? 
- No co ty. Nie zgodzą się. 
- Nie puścimy Cię nigdzie. MUSISZ coś zrobić - stwierdził Zayn - Ale teraz nie zawracajmy sobie tym głowy... Musimy ustalić kilka mega ważnych rzeczy. A więc : kiedy pierwsza impreza? 
- Dzisiaj ! - krzyknął Hazza 
- Ok. - uśmiechnął się mulat 
- Ogarnijcie się ! - zaśmiał się Liam. Żadnych imprez zanim moi rodzice nie wyjadą. Wiecie, muszę przez te trzy dni być przykładnym dzieckiem, żeby nabrali zaufania i nie bali się zostawić mi kluczy od mieszkania ... 
- Przecież Ty jesteś przykładnym dzieckiem - stwierdził Lou 
- A tak wgl, poznałem dzisiaj taką sexowną blondynę... - wtrącił Harry totalnie z innej beczki
- Kogo, Nialla? - wybuchnął śmiechem Zayn, na co lokaty zmierzył go wzrokiem. 
- Nazywa się Katie. I nie jest facetem. 
- A pozatym ja z Hazzą nie znamy się od dziś... - wtrąciłem 
- Oj tam doobra... musicie zawsze wszystko popsuć. Chociaż z tym sexownym trafiłem - Patrzeliśmy się na niego tępym wzrokiem. 
- Coś ci nie wyszło Zayn... - skwitował Liam. Wszyscy wybuchnęliśmy szczerym śmiechem. Przez resztę wieczoru żartowaliśmy sobie i snuliśmy plany na te wakacje... Zapowiada się ciekawie.

Coś na początek

Siema :D Zaczynam pisać opowiadanie o 1D, pisane z perspektywy Nialla, więc jeśli chcecie to zajrzyjcie tu czasem. W przerwach piszę często one shoty, więc jeśli będzie coś ciekawego to też wstawię :P Jeszcze dziś dodam pierwszy rozdział opowiadania tak na zachętę :D Mam nadzieję że wam się spodoba. Zapraszam do komentowania Xxx 

Alex.