sobota, 3 listopada 2012

Larry - One shot

Hej :D Wiem, że dawno nie wstawiałam rozdziału, ale jestem w trakcie pisania, więc w miarę możliwości postaram się dodać jak najszybciej. Dawno temu napisałam tego krótkiego one shota i tak sobie pomyślałam, że może ktoś będzie miał ochotę przeczytać. Mam nadzieję że się spodoba ... :P 

____________________________





Harry: 

Siedziałem na łóżku z podkurczonymi nogami przeglądając zdjęcia na aparacie fotograficznym. 
Starałem się być silny, udawać że nic się nie stało, lecz to jest trudne. Wspomnienia wracają z każdą chwilą. Pierwsze spojrzenie, pierwsza rozmowa. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że połączą nas w zespół. Pamiętam jakby to było wczoraj – wspólnie czekaliśmy na ogłoszenie wyników niemal płacząc ze zdenerwowania. Czas tak szybko leciał. Nasza przyjaźń była coraz silniejsza. Razem wydurnialiśmy się, jeździliśmy na narty, robiliśmy sobie głupie zdjęcia... Pamiętam ten moment, kiedy przed naszym występem w X- factorze napiliśmy się oranżady, a potem na scenie obaj dostaliśmy czkawki. Uśmiechnąłem się mimowolnie. To były najpiękniejsze chwile w moim życiu, szkoda tylko że tak późno je doceniłem. Każde zdjęcie o czymś mi przypominało. Na chwilę zatrzymałem się dłużej przy jednej fotografii. Wyglądaliśmy jak dzieciaki – Lou jeszcze starannie ułożone włosy, ja krótkie mocno kręcone loczki... On stał oparty o ścianę wpatrując się we mnie zdenerwowanym wzrokiem. Pamiętam to dokładnie. Wtedy właśnie powiedziałem mu, że go kocham. Powiedziałem, że jest dla mnie najważniejszy i że nie obchodzi mnie to co powiedzą inni. Tak było. Kochałem go nad życie. Nadal kocham. Po moim policzku spłynęła gorąca łza. Czasem się nie kontrolowałem. Patrzyłem na niego czułym wzrokiem na koncertach, czy czasem złapałem go za rękę. Ludzie odbierali to jako żart. Może to i lepiej... Zamieszkaliśmy razem, gdyż nie byłem jeszcze na tyle dorosły by mieszkać sam. Co wieczór mogłem zasypiać w jego ramionach, z poczuciem że już na zawsze będziemy razem. Robiliśmy się coraz sławniejsi – więcej koncertów, wydanie pierwszej płyty, masa fanów, spotkania z osobistościami... To wtedy ją poznał. Na początku to była „ tylko znajoma '', więc nie przejmowałem się tym. Lecz coraz częściej zaczynał się z nią spotykać. Oddalał się ode mnie. Oddalał się od nas wszystkich, od całego zespołu, a przybliżał coraz bardziej do niej. Tak, to ona mi go zabrała. Zabrała mi wszystko co miałem. Mój sens życia. Lou zrobił się zupełnie inny. Zaczął mnie unikać, a gdy chciałem z nim porozmawiać starał się wymyślić jakąś wymówkę. Miałem tego dość. Miałem dość patrzenia na to jak go tracę, jak on mnie odrzuca. Nie chciałem przez całe dnie siedzieć sam w domu wypłakując się w poduszkę kiedy on świetnie się bawił z Eleanor. Nigdy nie była dla mnie miła. Wiedziała, że nas coś łączyło. Gdy tylko skończyłem 18 lat skorzystałem z okazji i wyprowadziłem się. Mówił, że nigdy się nie zmieni, że nigdy nie dorośnie. Kłamca. To już nie jest ten sam Lou, chłopak w którym się zakochałem. Czemu nie zwraca uwagi na naszych fanów? Czemu nawet dla nas jest oziębły? Nie chcę być mięczakiem. Nie chcę żeby on miał satysfakcję z tego że cierpię. Staram się to ukryć, chodzę na imprezy, udaję że jest mi to wszystko obojętne. Często szukam szczęścia u modelek i innych idealnych kobiet. Szukam miłości, lecz nigdzie jej nie znajduję. Żadna dziewczyna nie jest w stanie sprawić bym czuł się tak jak wtedy gdy miałem go. Te wspomnienia za bardzo bolą. Przełknąłem łzy przez zaciśnięte gardło. Myślałem że One Direction będzie wieczne. Myślałem, że na zawsze już będziemy przyjaciółmi. Jakie to śmieszne, że jedna osoba może tak łatwo wszystko spierdolić. Krztusząc się łzami otworzyłem okno. Zimny wiatr delikatnie drażnił moje gorące od łez policzki. Na dworze panowała grobowa cisza. Chwyciłem aparat w ręce ostatni raz spoglądając na nasze zdjęcie, po czym z całej siły wyrzuciłem go na ulicę. Usiadłem na parapecie , tak że moje nogi swobodnie zwisały wzdłuż murów domu. Zamknąłem oczy. Nic się teraz dla mnie nie liczyło. Chciałem zapomnieć. Chciałem móc wymazać wszystkie wspomnienia. Tak jakbym nigdy go nie poznał. Szlochałem coraz głośniej, a moje ramiona unosiły się w rytm płaczu. Nieświadomie przechyliłem się do przodu. Nie zdążyłem złapać się parapetu. Nie zdążyłem nawet zareagować. Nie chciałem tego. Mocno zacisnąłem oczy szykując się na ból . - Kocham Cię Louis – wyszeptałem uderzając głową o mokry asfalt.